“Edukacja humanitarna w profilaktyce szkolnej”

 

Aula ŚLWSZ K-ce ul. Francuska 12

16 listopada 2004r.

 
     
     
 

Być człowiekiem.
Wychowywać do tolerancji? Wychowywać do wolności?


1. Człowiek potrzebuje zakorzenienia.
Zanim przejdziemy do istoty założonego tematu warto zauważyć pewną prawidłowość związaną z egzystencją człowieka. Podkreśla ją dama francuskiej filozofii, Simone Weil (1909-1943) w swoim ostatnim traktacie „Zakorzenienie”:
Są ludzie, którzy proponują usunąć ze szkół nauczanie historii. To prawda, że należałoby usunąć absurdalny zwyczaj recytowania lekcji, zostawić coś więcej niż sam szkielet dat i punktów oparcia, natomiast przystępować do historii z tym samym gatunkiem uwagi, jaki stosuje się do literatury. Ale co do usunięcia ze szkół historii, byłoby to katastrofą. Nie ma ojczyzny bez historii…
Inni proponują, aby nauczając historii usunąć wojny na drugi plan. Równałoby się to kłamstwu… Trzeba mówić o wojnie tyleż samo albo więcej, niż to robi się dzisiaj. Ale trzeba mówić inaczej…
Nie ma innego środka, aby zdobyć znajomość serca ludzkiego, niż nauka historii połączona z doświadczeniem życiowym, tak, aby wzajemnie się wyjaśniały. Mamy obowiązek dawać ten pokarm umysłom młodzieży i ludzi dorosłych. Trzeba jednak, żeby był to pokarm prawdy. Nie tylko trzeba, żeby fakty były dokładne o tyle, o ile możemy je skontrolować, ale również, aby ukazywały się w prawdziwej perspektywie wobec dobra i zła.
(Simone Weil, Zakorzenienie [1943] w: Wybór Pism, Paryż, 1958, tł. Cz. Miłosz)
Człowiek przychodzi na świat we wspólnocie, która ma swoją historię. Życie jednostki rozpoczyna się wraz z poczęciem, ale tajemnica życia tejże jednostki rozpoczyna się dużo wcześniej. Korzeniami tkwi zawsze w jakiejś kulturze. Jest jakaś solidarność między pierwszym a współczesnym człowiekiem. Rządzi nim nie tylko natura, ale i kultura.
By zrozumieć własne życie potrzeba całej prawdy o wspólnocie, o jej sukcesach i porażkach. Spreparowana historia jest wielką pokusą i niestety często praktykowano takie zabiegi. Towarzyszyły temu różne motywacje. Czasem wnikało to z chęci manipulowania człowiekiem, a czasem w dobrej wierze, po to by wychowanek nie miał dostępu do złej przeszłości. Zawsze taki proces wychodził na złe wszystkim ludziom. Ukazywał bowiem życie ludzkie fragmentarycznie jako zafałszowane. Tworzy się wtedy mit o wielkości albo o małości człowieka.
Doświadczenie historyczne jest ponadto szansą etycznej oceny. Wtedy taka ocena jest nie tylko jakimś teoretycznym rozważaniem, ale także widzialnym sprawdzianem, do jakich konsekwencji prowadzi takie czy inne postępowanie. Człowiek potrzebuje historii, by zweryfikować swoje działania i w przyszłości postąpić lepiej.
W takim kontekście można przystąpić do omówienia powyższego tematu. Jest on przedmiotem wielu polemik i kontrowersji. Brakuje często chłodnego spojrzenia. Dyskusja taka, bowiem, rozbudza bardzo gorące emocje. Tym bardziej dla takiej dyskusji potrzeba jakiegoś zakorzenienia. Zostałem zaproszony do wygłoszenia tej konferencji jako przedstawiciel środowiska chrześcijańskiego. Dlatego, pozwólcie Państwo, że moje poszukiwanie odpowiedzi na postawione pytania będzie przebiegało w obszarze źródeł chrześcijańskich. Zdaję sobie sprawę, że jest to jeden z modeli wychowania, jednak nie bagatelny, jeśli nasza europejska historia jest mocno inspirowana przez wartości chrześcijańskie.

2. Kłopoty chrześcijanina z tolerancją.
Samo pojęcie „tolerancja” w pismach chrześcijańskich zasadniczo się nie pojawia albo gości tam bardzo rzadko. Najważniejsze źródło nauczania, czyli Biblia nie zna takiego słowa. W Nowym Testamencie, tam gdzie jest mowa o odmiennym sposobie życie, często grzesznym, użyty został czasownik „cierpliwie znosić” jednak w sensie negatywnym (patrz Ap 2, 2. 20).
Jeżeli taka jest sytuacja to czy jest uprawnionym stwierdzenie, że chrześcijaństwo jest nietolerancyjne? A może nauczanie Kościoła rozumie relacje do zróżnicowanego świata ludzkiego w inny sposób? To wszystko wprowadza w kłopotliwą sytuację. Okazuje się, że rozmówcy prowadzą konwersację na różnych poziomach. Być może mówią o tym samym, ale różnym językiem. Nie rozumieją się. Słowo „tolerancja” odmieniane jest dzisiaj przez wszystkie przypadki. Traktowane jest nierzadko jako magiczna różdżka, która ma rozwiązać wszelkie ludzkie problemy. Taki wytrych, który ma zaprowadzić współczesnego człowieka do szczęścia. Może trzeba na razie zostawić z boku magiczne słowa i zastanowić się jak szukać samorealizacji człowieka.
Mówi się dużo dzisiaj o dialogu. W świecie tak pluralistycznym niemożliwym jest zlekceważenie tego wymiaru. Świat nigdy nie był jednakowy i zawsze stawiał wymagania rozumienia człowieka. Tak jest i obecnie. Albo będzie konflikt, albo pokój oparty na współżyciu ludzi. Dialog jest dziś realizowany na wszelkich poziomach. Jest dialog polityczny, religijny czy kulturowy; dialog międzypokoleniowy, rodzinny czy ekonomiczny. Owocem dialogu ma być wypracowanie wspólnego działania i zachowanie więzi społecznej. Jednak dialog współczesny posiada swoją specyfikę polegającą na zachowaniu każdej kultury i każdej jednostki. Jest dążeniem do uszanowania każdej filozofii, każdej formy istnienia, każdej postawy także w sensie moralnym oczywiście w granicach prawa, przy założeniu, że prawo nie jest rzeczywistością statyczną, ale nieustannie się zmienia. To sprawia, że dopuszczalność postaw również jest czymś zmiennym. Chrześcijaństwo jest przekonane o tym, że trzeba prowadzić dialog nawet, jeśli on jest bardzo trudny. Mimo wszystkich niedogodności i trudności, Kościół taki wysiłek podejmuje.
Jednocześnie od samego początku chrześcijanie byli świadomi misji jaką mieli do spełnienia. Wyraża się ona w słowach: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego (Mt 28, 19). Kościół był i jest przekonany, że spełnienie tego zadania należy do jego natury i dlatego nie może od niego odstąpić. Realizacja tej misji przebiegała w bardzo różny sposób. Był czas, gdy przesłanie ewangeliczne przyciągało wiele osób. Wspólnota chrześcijan powiększała się i powoli zmieniała oblicze europejskiej kultury. Była także epoka, gdy wykorzystywano siłę miecza dla nawracania ludzi. Czyniono to z motywacji specyficznie rozumianej miłości do człowieka. Był także czas, gdy chrześcijanie patrzyli z obojętnością na przejawy ateizmu i indyferentyzmu. Było to może podyktowane silną presją społeczną, która wymuszała odejście Kościoła od swojej misji. Historia relacji chrześcijan do świata rozciąga się między dwiema skrajnościami, czyli między narzucaniem siłą a obojętnością.
Dzisiaj Kościół coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że realizowanie podstawowej misji może się dokonywać tylko w atmosferze dialogu. Taki dialog oznacza, że wspólnie poszukiwana jest prawda. Nie jest to ani kompromis, ani chwilowe spotkanie, po którym nic się nie zmienia. Taki dialog jest bardzo wymagający. Owocem jest lepsze rozumienie życia po obydwóch stronach.
Historia misji Kościoła jest wypełniona tymi różnymi postawami. Niewątpliwie trzeba uznać, że chrześcijaństwo wiele zrobiło dla wolności i godności osoby ludzkiej: zrównanie ludzi według kultur, rasy, płci, powszechny dostęp do edukacji, podnoszenie materialnego poziomu życia. Współczesna Europa jest naznaczona tymi przemianami, których inspiracją była Ewangelia Jezusa Chrystusa. Trzeba jednak również powiedzieć, że nie wszystkie pomysły były udane. Jeszcze do dzisiaj istnieją napięcia, które wynikają z historycznych zaszłości i słabości ówczesnego chrześcijaństwa, jak np. reformacja, zdobycie Konstantynopola i grabież miasta, krucjaty i problem relacji nauki do wiary. Wynika to wszystko ze słabości człowieka, który nie zawsze potrafił uszanować człowieka.
Samo pojęcie „tolerancja” w czasach nowożytnych, pojawia się w kontekście XVI-wiecznej Reformacji. Dotyczy to wolności religijnej. Wymagania wolności wyznania stawiane przede wszystkim ze strony reformatorów chrześcijańskich nie zawsze były realizowane, dlatego tolerancja pozostawała jedynie życzeniem. Wkrótce problem próbowano rozwiązać politycznie wprowadzając zasadę „Cuius regio eius religio” (czyja władza tego religia). Jednak możemy powiedzieć, że była to wolność bardzo ograniczona. Była to wolność raczej na poziomy władców. Sami zaś poddani nie mieli nic do powiedzenia; nikt ich nie słuchał, nikt nie tolerował ich przekonań. Dopiero z biegiem czasu chrześcijaństwo, a szczególnie ruch ekumeniczny zapoczątkowany w drugiej połowie XIX wieku, pobudził chrześcijan do większego wzajemnego szacunku. Prawo do wolności sumienia wyrażone w czasie Soboru Watykańskiego II w latach 60-tych XX wieku jasno już określiło chrześcijańską postawę wobec ludzi o odmiennym sposobie myślenia.

3. Człowiek powołany do wolności sumienia.
Chrześcijańska synteza misji i dialogu może najlepiej wyraża się w następujących słowach Jezusa Chrystusa: „Jeśli chcesz to pójdź za Mną” (por. Mt 19, 21). Można by powiedzieć, że jest to credo wolności chrześcijańskiej. Każdy element tego wezwania ma swoją wagę.
Spójnik „jeśli” jest bardzo ważnym przesłaniem. Określa on sytuację, w której dopuszczalne są różne wybory. Nie relatywizuje zaproszenia, ale dopuszcza zróżnicowaną odpowiedź. Pojawiają się tutaj dwa problemy. Najpierw chodzi o akceptację porażki. Z chrześcijańskiego punktu widzenia nie przyjęcie tej propozycji jest przegraną, dlatego że droga do szczęścia została odrzucona. Taka odpowiedź rodzi ból i smutek wychowawcy, jednak jest to wliczone w ryzyko całego zaangażowania. Nie zawsze najlepsza propozycja i największe dobro są zaakceptowane. Drugi problem jest jeszcze ważniejszy. Chodzi o pytanie czy dana propozycja wychowawcy jest uniwersalna, czy odnosi się do każdego człowieka. Czy w ogóle jest jedna droga do szczęścia i czy wychowawca jest moralnie uprawniony do takiego postępowania. Jeśli jest wiele dróg do szczęścia to znaczy, że cała koncepcja wychowawcza musi się z tym liczyć.
Czasownik „chcesz” dotyka fundamentów. Dojrzewanie człowieka może realizować się tylko na podstawie wolności. Kościół w swojej wizji opiera się na tradycji judeochrześcijańskiej, która jest przekonana, że człowiek został stworzony do wolności i przez wyraża się cała jego osobowość. Tym się różni od wszystkich innych stworzeń na ziemi. To stanowi podstawę jego godności. Dzięki niej może stać się partnerem dialogu. W niej może zaistnieć przyjaźń i miłość. Wolność jest gwarantem człowieczeństwa. Można odebrać człowiekowi wolność zewnętrzną; można go skuć w kajdany. Nie można natomiast zniszczyć jego wolności wewnętrznej chyba, że uczyni to on sam. Chrześcijaństwo stoi na stanowisku, że człowiek jest wolny, ale jego wolność została zraniona przez grzech. Bowiem wolność w tym ujęciu jest nie tylko psychologiczną możliwością wyboru, ale przede wszystkim możliwością samorealizacji człowieka. Wolność utożsamia się ze szczęściem. Im bardziej szczęśliwy tym bardziej wolny. Człowiek im bardziej wolny tym bardziej spełnia się. Dlatego każde uniemożliwienie tej samorealizacji jest zniewoleniem. To nie oznacza jednak, że jego wolność przychodzi z zewnątrz. Doświadczenie wolności jest procesem wewnętrznym i przynależnym do danej osoby ludzkiej.
Wezwanie „to pójdź” jest konsekwencją wyboru. Wolność nie jest czymś statycznym. Jest dynamicznym procesem, w którym zarysowuje się perspektywa przyszłości i związana z nią nadzieja. Okazuje się w ten sposób, że wolny wybór jest konieczny dla rozeznania sensu życia. Człowiek odkrywa sens, ale także go buduje. W ten sposób wolność przestaje być aktem jednostkowym, błyskiem chwili, oderwanym od życia doświadczeniem, a zostaje wkomponowana w cały proces dojrzewania człowieka. Charakterystyczne dla obecnego czasu jest upojenie wolnością. Czy czasem we współczesnym zagadnieniu tolerancji nie ocieramy się o ten rodzaj alienacji? Tolerancja potrzebuje pytania o sens.
Ostatni człon słów ewangelicznych jest jasno zarysowanym sensem. „Pójdź za Mną” to znaczy za Jezusem Chrystusem. Chodzi o wybór fundamentalny. Nie przekreśla to różnorodności dróg osobistych; jednak wszystkie one spotykają się na jednej drodze prawdy. Poszukiwanie szczęścia na drodze wolności może dokonać się tylko w osobie Jezusa z Nazaretu. Ktoś powie, że te słowa wzajemnie się wykluczają: „wolność” i „tylko”. Chrześcijaństwo określa taką sytuację pojęciem „paradoksalny”. Całe chrześcijaństwo jest paradoksalne. To znaczy, że może zostać stworzona synteza między elementami w ludzkim ujęciu sprzecznymi. Paradoks określa bogactwo i tajemnicę życia. To, co zazwyczaj określa się jako niemożliwe we współistnieniu, może wzajemnie sobie służyć.
Można zatem ostatecznie wyrazić istotę powołania człowieka przez wolność sumienia. W nim rozgrywa się każdy wybór człowieka. Z drugiej strony szacunek dla wolności sumienia jest podstawą „chrześcijańskiej tolerancji”.

4. Jak wychowywać do wolności?
Z tej refleksji wynika jeden podstawowy wniosek. Mianowicie, tolerancja w ujęciu chrześcijańskim jest rozumiana jako prawo do wolności i jako szacunek dla wyboru sumienia.
Jednak rodzi to w konsekwencji pytania. Czy zatem jakaś wspólnota ma prawo do wychowywania drugiego człowieka? Jeśli przyjmujemy wolność to może trzeba pozostawić każdego z jego wyborami i w żaden sposób nie ingerować, nie wpływać na kształt jego życia. Jednak w konsekwencji musielibyśmy stworzyć dla każdego osobną planetę. Dostatecznie, bowiem wiemy, że osobiste wybory nie są bez znaczenia dla całej wspólnoty. A jeśli wychowanie to nie może ono polegać tylko na tym, by likwidować stres związany ze spotkaniem z odmiennym stylem życia. W ostateczności sprowadza się to sytuacji ukazanej powyżej. Efektem może być tylko chaos lub rozbicie społeczne.
Istnieje wzajemna relacja między jednostką i wspólnotą. Od zawsze człowiek przyjmował konieczność wychowania młodego pokolenia. Wynikało to z troski o to, by pomóc drugiemu człowiekowi w poszukiwaniu szczęśliwego życia. Ideałem społecznym, do którego zawsze dążono, a jednocześnie nigdy go w pełni nie osiągnięto, jest szacunek dla każdego człowieka. Wychowanie do tolerancji według chrześcijan jest wychowaniem do wolności. Wydaje się, że jest to perspektywa o wiele szersza i głębsza, obejmująca całego człowieka. Reguluje bowiem nie tylko zewnętrzne relacje lecz również wnętrze człowieka. Na czym zatem polega to wychowanie?
Powiedziane zostało wyżej, że każdy ma prawo do wolności sumienia. Nie jest to bynajmniej pochwała subiektywizmu. Sumienie jest, bowiem, według chrześcijańskiej koncepcji, nie tylko odczuciem osobistym, ale przede wszystkim obiektywną wartością wpisaną w naturę człowieka. Jest jakaś prawda sumienia. Oznacza to, że człowiek ma podwójny obowiązek postępowania według własnego sumienia i jednocześnie formowania tegoż sumienia. Nie prawo zewnętrzne, ale głos sumienia ma być motywacją postępowania. Ale rolą prawa zewnętrznego jest kształtowanie indywidualnego sumienia. Taka jest też rola wychowawców.
Są trzy podmioty wychowujące sumienie. Najpierw każdy rodzi się w określonej tradycji. To ona przekazuje doświadczenie poprzednich pokoleń. Jeśli historia jest nauczycielką życia to znaczy, że można mieć nadzieję na niepowtarzalnie tych samych błędów i korzystanie ze sprawdzonych dróg do szczęścia. Potem przychodzą wychowawcy, którzy mają doprowadzić młodego człowieka do progu dojrzałości i odpowiedzialności. Mają mu pomóc w tym, żeby zrealizował się jako człowiek, jako mężczyzna lub kobieta, w sensie fizycznym, psychicznym i duchowym; by umiał podejmować własne decyzje. Taki jest cel wychowania. W końcu sam człowiek poprzez własne życiowe doświadczenie jest w stanie krytycznie podejść do świata i ocenić bieg rzeczy według kryterium przydatności i pożyteczności dla szczęścia osobistego. Tak kształtowane sumienie zbliża się do prawdy i pozwala na realizacje osobistego szczęścia.
Możemy, zatem zauważyć, że chrześcijańska wizja nie zgadza się na tolerancję rozumianą jako obojętność wobec człowieka. Jest raczej podwójną troską o dobro człowieka. Jest troską o całą wspólnotę ludzi, o jej ład społeczny i możliwość rozwoju. Jest także troską o każdą jednostkę, by doświadczała poczucia bezpieczeństwa oraz by mogła się rozwijać w wolności sumienia, tak, aby dojść do szczęśliwego życia. Jedno domaga się drugiego. Nie będzie szczęśliwej jednostki, jeśli nie będzie bezpiecznej wspólnoty. Ale nie będzie też dobrej wspólnoty bez wolnego zaangażowania jednostki. Dlatego dyskusja o tolerancji nie może być jednostronnym spojrzeniem. Jest to zadanie trudne, ale podjęcie go jest koniecznością dla szukania pokojowego współistnienia ludzi.

 

 
     
///////////////////// ///////////////////////////////

40-530 Katowice ul. Drozdów 21 i 17, tel.: 32/ 209 53 12 lub 14; fax: 32/ 209 53 13, szkolenia: 32/ 251 89 54

///////////////////// ///////////////////////////////