“Edukacja humanitarna w profilaktyce szkolnej”

 

Aula ŚLWSZ K-ce ul. Francuska 12

16 listopada 2004r.

 
     
     
 

Opowieść dziecka uchodźcy 
HISTORIA CHOL PAUL GUET 

Chol Paul Guet, 14 lat, pochodzi z Sudanu:


„Było to coś w rodzaju przypadku, że uciekłem z mojej wioski. Około piątej bawiliśmy się, kiedy przyszli ci ludzie, żołnierze. I wtedy po prostu zaczęliśmy biec. Nie wiedzieliśmy, dokąd biegniemy, po prostu biegliśmy. Żołnierze podzielili się na dwie grupy: jedna zajęła się wioską, a druga - naszymi stadami bydła. Mój brat pomógł mi biec. Nie wiedzieliśmy, gdzie jest nasza matka i ojciec, nie pożegnaliśmy się z nimi. Kiedy słyszy się strzelaninę, kiedy słyszy się: „bang! bang! bang!”, nie myśli się o kolegach ani o matce, po prostu ucieka się, żeby ocalić życie. Nie widziałem żołnierzy, tylko usłyszałem strzelaninę, krzyki i spadające bomby, coś jak: “bum, bum, bum, bum”, które zabiły wielu ludzi. To wszystko się po prostu wydarzyło, jak zwykły przypadek i uciekaliśmy bez niczego - nie mieliśmy ani jedzenia, ani ubrań, niczego. W ciągu dnia słońce jest wysoko i stopy po prostu palą. A więc wędrowaliśmy nocą, kiedy jest zimno, ponieważ wtedy nie mówi się cały czas: „Chcę wody, chcę wody”. Dla odpoczynku stawaliśmy pod drzewami, ale gdy się poddasz i położysz pod drzewem, to możesz umrzeć z głodu.
Dzikie zwierzęta zabiły wielu ludzi. Kiedy zostajesz w tyle i mówisz: „Nie chce mi się iść, uciekać, po prostu chcę usiąść”, wtedy lew cię zabije. Ale nie bałem się, bo byłem wśród wielu ludzi i kiedy nadchodził lew, krzyczeliśmy: „Hu! Hu! Idź stąd! Idź stąd!” i wtedy lew nas nie zabijał. I szliśmy dalej. Jedliśmy ziemię i liście z drzew. Duzi chłopcy znali drogę. Myślę, że to Bóg nam ją wskazywał. Kiedy wierzysz w Boga, to On mówi: „Idź tą drogą” do dobrych ludzi. Ale bez Boga można by pójść tą drogą albo tamtą drogą - i gdzie byś poszła?
W drodze nie można zostawić osoby, która usiadła. Trzeba ją uszczypnąć i powiedzieć: „Wstawaj! Wstawaj!”. Bóg mówi ci, że masz wziąć tę osobę, ona jest życiem. Jak udało mi się ciągle iść? Kiedy widziałem idącego małego chłopca, mówiłem sobie: „Widzisz tego małego chłopca? On idzie.” I ja też szedłem dalej. Opowiadaliśmy sobie różne historie, aby się podnieść na duchu i mówiliśmy: „Dostaniemy jedzenie, będziemy szczęśliwi”.
Nigdy nie czuliśmy się dobrze. Po prostu szliśmy. Ludzie umierali z głodu. Widziałem wielu umierających. Nawet mój kolega umarł. Nie było wody, jedzenia. Kiedy zobaczyłem, jak umiera mój kolega, szedłem dalej. Widzisz, czasami można pomóc, a czasami nie. Mówimy tu o swoim własnym życiu. Musiałem zostawić kolegę, ponieważ umarłbym razem z nim. Kiedy on odmawia, kiedy nie chce iść dalej, to co można zrobić?”
Po dwóch miesiącach dotarliśmy do plemienia Anyak, a ludzie z tego plemienia znali drogę do Etiopii. Pomogli nam złowić ryby i je suszyć. Aby dotrzeć do Etiopii, do obozu dla uchodźców Panyido, musieliśmy przepłynąć wielką rzekę. Wielu ludzi utonęło. Niektórzy nie umieli pływać i nie chcieli dalej iść. Mówili więc: „Możemy iść gdziekolwiek, nawet do Europy, gdziekolwiek!”. Kiedy ma się dwóch lub trzech braci, oni mogą pomóc. Próbowaliśmy tą drogą, tamtą drogą, każdą drogą. Były liny i sznury, żeby przeciągnąć ludzi przez rzekę. Wielu ludzi zostało, żeby nauczyć się pływać. Widzisz, umierasz, jeśli nie umiesz pływać. Kiedy woda zaleje ci głowę w taki sposób - chlups – wtedy przewracasz się, uderzasz i umierasz.
W Panyido przez dwa miesiące nie mieliśmy nic do jedzenia, ale przynajmniej był spokój. Niektórzy próbowali ukraść sorgo z wioski, ale musieli zostać zabici. Wtedy pojawił się człowiek z Narodów Zjednoczonych, zobaczył ludzi i pojechał do Genewy, żeby znaleźć jedzenie i wrócił. W Etiopii spędziłem trzy lata i dobrze się tam czułem. Chodziłem do szkoły i mieszkałem z pięcioma innymi chłopcami. Wtedy Narody Zjednoczone wyjechały i my musieliśmy uciekać. Tak więc musieliśmy płynąć w jedną stronę, a potem z powrotem. Jakieś ciężarówki zabrały nas z granicy do miasta Kapoeta. Zabrało nam to dwa tygodnie. Czasami musieliśmy czekać dwa dni przy rzece. Dawali nam jedzenie, jedną garść tej wielkości, jedną garść na tydzień. I wodę, brudną wodę i byliśmy chorzy, bardzo chorzy z powodu biegunki i strasznie wyboistej drogi. W Kapoeta po trzech dniach Narody Zjednoczone powiedziały: „Zabierzcie ich do Narus”. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, a kiedy pytaliśmy innych, mówili, że były walki i bombardowania i że żołnierze mogą nas złapać. W Narus zaczęliśmy budować nasze szkoły i zdobywać książki, ale musieliśmy opuścić to miejsce już po dwóch miesiącach, z powodu dalszych walk. Wysoki Komisarz ONZ do spraw Uchodźców (UNHCR) był wtedy w Kenii, a nie w Sudanie, więc udaliśmy się do Kenii, gdzie mogliśmy być bezpieczni.
Teraz mieszkam z innymi chłopcami w Kakumie. Sami dla siebie gotujemy i budujemy domy. Lubię grać w koszykówkę, ale tutaj można również pograć w piłkę nożną. I jest szkoła, jeśli chcesz się uczyć. Teraz jesteśmy miastowymi ludźmi, mamy buty i koszule, widzisz? Mówię: niech nam pozwolą tutaj zostać, bo tu jest bezpiecznie. Pewnego dnia zostanę inżynierem i będę budował Sudan, podobnie jak budowane są inne kraje w Afryce.
 
Nie wiem czy moja matka i ojciec żyją. Miałem dziewięć lat, gdy opuściłem Sudan. Teraz mam 14 lat. Jestem teraz starszym człowiekiem. Moja matka nie rozpozna mnie.”
 
Tekst pochodzi z książki “One day we had to run!” Sybelli Wilkes (UNHCR i Save the Children, 1994 rok)

 
     
///////////////////// ///////////////////////////////

40-530 Katowice ul. Drozdów 21 i 17, tel.: 32/ 209 53 12 lub 14; fax: 32/ 209 53 13, szkolenia: 32/ 251 89 54

///////////////////// ///////////////////////////////