|
Być człowiekiem.
Wychowywać do tolerancji? Wychowywać do wolności?
1. Człowiek potrzebuje zakorzenienia.
Zanim przejdziemy do istoty założonego tematu warto zauważyć
pewną prawidłowość związaną z egzystencją człowieka. Podkreśla
ją dama francuskiej filozofii, Simone Weil (1909-1943) w swoim
ostatnim traktacie „Zakorzenienie”:
Są ludzie, którzy proponują usunąć ze szkół nauczanie historii.
To prawda, że należałoby usunąć absurdalny zwyczaj recytowania
lekcji, zostawić coś więcej niż sam szkielet dat i punktów
oparcia, natomiast przystępować do historii z tym samym
gatunkiem uwagi, jaki stosuje się do literatury. Ale co do
usunięcia ze szkół historii, byłoby to katastrofą. Nie ma
ojczyzny bez historii…
Inni proponują, aby nauczając historii usunąć wojny na drugi
plan. Równałoby się to kłamstwu… Trzeba mówić o wojnie tyleż
samo albo więcej, niż to robi się dzisiaj. Ale trzeba mówić
inaczej…
Nie ma innego środka, aby zdobyć znajomość serca ludzkiego, niż
nauka historii połączona z doświadczeniem życiowym, tak, aby
wzajemnie się wyjaśniały. Mamy obowiązek dawać ten pokarm
umysłom młodzieży i ludzi dorosłych. Trzeba jednak, żeby był to
pokarm prawdy. Nie tylko trzeba, żeby fakty były dokładne o
tyle, o ile możemy je skontrolować, ale również, aby ukazywały
się w prawdziwej perspektywie wobec dobra i zła.
(Simone Weil, Zakorzenienie [1943] w: Wybór Pism, Paryż, 1958,
tł. Cz. Miłosz)
Człowiek przychodzi na świat we wspólnocie, która ma swoją
historię. Życie jednostki rozpoczyna się wraz z poczęciem, ale
tajemnica życia tejże jednostki rozpoczyna się dużo wcześniej.
Korzeniami tkwi zawsze w jakiejś kulturze. Jest jakaś
solidarność między pierwszym a współczesnym człowiekiem. Rządzi
nim nie tylko natura, ale i kultura.
By zrozumieć własne życie potrzeba całej prawdy o wspólnocie, o
jej sukcesach i porażkach. Spreparowana historia jest wielką
pokusą i niestety często praktykowano takie zabiegi.
Towarzyszyły temu różne motywacje. Czasem wnikało to z chęci
manipulowania człowiekiem, a czasem w dobrej wierze, po to by
wychowanek nie miał dostępu do złej przeszłości. Zawsze taki
proces wychodził na złe wszystkim ludziom. Ukazywał bowiem życie
ludzkie fragmentarycznie jako zafałszowane. Tworzy się wtedy mit
o wielkości albo o małości człowieka.
Doświadczenie historyczne jest ponadto szansą etycznej oceny.
Wtedy taka ocena jest nie tylko jakimś teoretycznym rozważaniem,
ale także widzialnym sprawdzianem, do jakich konsekwencji
prowadzi takie czy inne postępowanie. Człowiek potrzebuje
historii, by zweryfikować swoje działania i w przyszłości
postąpić lepiej.
W takim kontekście można przystąpić do omówienia powyższego
tematu. Jest on przedmiotem wielu polemik i kontrowersji.
Brakuje często chłodnego spojrzenia. Dyskusja taka, bowiem,
rozbudza bardzo gorące emocje. Tym bardziej dla takiej dyskusji
potrzeba jakiegoś zakorzenienia. Zostałem zaproszony do
wygłoszenia tej konferencji jako przedstawiciel środowiska
chrześcijańskiego. Dlatego, pozwólcie Państwo, że moje
poszukiwanie odpowiedzi na postawione pytania będzie przebiegało
w obszarze źródeł chrześcijańskich. Zdaję sobie sprawę, że jest
to jeden z modeli wychowania, jednak nie bagatelny, jeśli nasza
europejska historia jest mocno inspirowana przez wartości
chrześcijańskie.
2. Kłopoty chrześcijanina z tolerancją.
Samo pojęcie „tolerancja” w pismach chrześcijańskich zasadniczo
się nie pojawia albo gości tam bardzo rzadko. Najważniejsze
źródło nauczania, czyli Biblia nie zna takiego słowa. W Nowym
Testamencie, tam gdzie jest mowa o odmiennym sposobie życie,
często grzesznym, użyty został czasownik „cierpliwie znosić”
jednak w sensie negatywnym (patrz Ap 2, 2. 20).
Jeżeli taka jest sytuacja to czy jest uprawnionym stwierdzenie,
że chrześcijaństwo jest nietolerancyjne? A może nauczanie
Kościoła rozumie relacje do zróżnicowanego świata ludzkiego w
inny sposób? To wszystko wprowadza w kłopotliwą sytuację.
Okazuje się, że rozmówcy prowadzą konwersację na różnych
poziomach. Być może mówią o tym samym, ale różnym językiem. Nie
rozumieją się. Słowo „tolerancja” odmieniane jest dzisiaj przez
wszystkie przypadki. Traktowane jest nierzadko jako magiczna
różdżka, która ma rozwiązać wszelkie ludzkie problemy. Taki
wytrych, który ma zaprowadzić współczesnego człowieka do
szczęścia. Może trzeba na razie zostawić z boku magiczne słowa i
zastanowić się jak szukać samorealizacji człowieka.
Mówi się dużo dzisiaj o dialogu. W świecie tak pluralistycznym
niemożliwym jest zlekceważenie tego wymiaru. Świat nigdy nie był
jednakowy i zawsze stawiał wymagania rozumienia człowieka. Tak
jest i obecnie. Albo będzie konflikt, albo pokój oparty na
współżyciu ludzi. Dialog jest dziś realizowany na wszelkich
poziomach. Jest dialog polityczny, religijny czy kulturowy;
dialog międzypokoleniowy, rodzinny czy ekonomiczny. Owocem
dialogu ma być wypracowanie wspólnego działania i zachowanie
więzi społecznej. Jednak dialog współczesny posiada swoją
specyfikę polegającą na zachowaniu każdej kultury i każdej
jednostki. Jest dążeniem do uszanowania każdej filozofii, każdej
formy istnienia, każdej postawy także w sensie moralnym
oczywiście w granicach prawa, przy założeniu, że prawo nie jest
rzeczywistością statyczną, ale nieustannie się zmienia. To
sprawia, że dopuszczalność postaw również jest czymś zmiennym.
Chrześcijaństwo jest przekonane o tym, że trzeba prowadzić
dialog nawet, jeśli on jest bardzo trudny. Mimo wszystkich
niedogodności i trudności, Kościół taki wysiłek podejmuje.
Jednocześnie od samego początku chrześcijanie byli świadomi
misji jaką mieli do spełnienia. Wyraża się ona w słowach: Idźcie
więc i nauczajcie wszystkie narody udzielając im chrztu w imię
Ojca i Syna i Ducha Świętego (Mt 28, 19). Kościół był i jest
przekonany, że spełnienie tego zadania należy do jego natury i
dlatego nie może od niego odstąpić. Realizacja tej misji
przebiegała w bardzo różny sposób. Był czas, gdy przesłanie
ewangeliczne przyciągało wiele osób. Wspólnota chrześcijan
powiększała się i powoli zmieniała oblicze europejskiej kultury.
Była także epoka, gdy wykorzystywano siłę miecza dla nawracania
ludzi. Czyniono to z motywacji specyficznie rozumianej miłości
do człowieka. Był także czas, gdy chrześcijanie patrzyli z
obojętnością na przejawy ateizmu i indyferentyzmu. Było to może
podyktowane silną presją społeczną, która wymuszała odejście
Kościoła od swojej misji. Historia relacji chrześcijan do świata
rozciąga się między dwiema skrajnościami, czyli między
narzucaniem siłą a obojętnością.
Dzisiaj Kościół coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że
realizowanie podstawowej misji może się dokonywać tylko w
atmosferze dialogu. Taki dialog oznacza, że wspólnie poszukiwana
jest prawda. Nie jest to ani kompromis, ani chwilowe spotkanie,
po którym nic się nie zmienia. Taki dialog jest bardzo
wymagający. Owocem jest lepsze rozumienie życia po obydwóch
stronach.
Historia misji Kościoła jest wypełniona tymi różnymi postawami.
Niewątpliwie trzeba uznać, że chrześcijaństwo wiele zrobiło dla
wolności i godności osoby ludzkiej: zrównanie ludzi według
kultur, rasy, płci, powszechny dostęp do edukacji, podnoszenie
materialnego poziomu życia. Współczesna Europa jest naznaczona
tymi przemianami, których inspiracją była Ewangelia Jezusa
Chrystusa. Trzeba jednak również powiedzieć, że nie wszystkie
pomysły były udane. Jeszcze do dzisiaj istnieją napięcia, które
wynikają z historycznych zaszłości i słabości ówczesnego
chrześcijaństwa, jak np. reformacja, zdobycie Konstantynopola i
grabież miasta, krucjaty i problem relacji nauki do wiary.
Wynika to wszystko ze słabości człowieka, który nie zawsze
potrafił uszanować człowieka.
Samo pojęcie „tolerancja” w czasach nowożytnych, pojawia się w
kontekście XVI-wiecznej Reformacji. Dotyczy to wolności
religijnej. Wymagania wolności wyznania stawiane przede
wszystkim ze strony reformatorów chrześcijańskich nie zawsze
były realizowane, dlatego tolerancja pozostawała jedynie
życzeniem. Wkrótce problem próbowano rozwiązać politycznie
wprowadzając zasadę „Cuius regio eius religio” (czyja władza
tego religia). Jednak możemy powiedzieć, że była to wolność
bardzo ograniczona. Była to wolność raczej na poziomy władców.
Sami zaś poddani nie mieli nic do powiedzenia; nikt ich nie
słuchał, nikt nie tolerował ich przekonań. Dopiero z biegiem
czasu chrześcijaństwo, a szczególnie ruch ekumeniczny
zapoczątkowany w drugiej połowie XIX wieku, pobudził chrześcijan
do większego wzajemnego szacunku. Prawo do wolności sumienia
wyrażone w czasie Soboru Watykańskiego II w latach 60-tych XX
wieku jasno już określiło chrześcijańską postawę wobec ludzi o
odmiennym sposobie myślenia.
3. Człowiek powołany do wolności
sumienia.
Chrześcijańska synteza misji i dialogu może najlepiej wyraża się
w następujących słowach Jezusa Chrystusa: „Jeśli chcesz to pójdź
za Mną” (por. Mt 19, 21). Można by powiedzieć, że jest to credo
wolności chrześcijańskiej. Każdy element tego wezwania ma swoją
wagę.
Spójnik „jeśli” jest bardzo ważnym przesłaniem. Określa on
sytuację, w której dopuszczalne są różne wybory. Nie
relatywizuje zaproszenia, ale dopuszcza zróżnicowaną odpowiedź.
Pojawiają się tutaj dwa problemy. Najpierw chodzi o akceptację
porażki. Z chrześcijańskiego punktu widzenia nie przyjęcie tej
propozycji jest przegraną, dlatego że droga do szczęścia została
odrzucona. Taka odpowiedź rodzi ból i smutek wychowawcy, jednak
jest to wliczone w ryzyko całego zaangażowania. Nie zawsze
najlepsza propozycja i największe dobro są zaakceptowane. Drugi
problem jest jeszcze ważniejszy. Chodzi o pytanie czy dana
propozycja wychowawcy jest uniwersalna, czy odnosi się do
każdego człowieka. Czy w ogóle jest jedna droga do szczęścia i
czy wychowawca jest moralnie uprawniony do takiego postępowania.
Jeśli jest wiele dróg do szczęścia to znaczy, że cała koncepcja
wychowawcza musi się z tym liczyć.
Czasownik „chcesz” dotyka fundamentów. Dojrzewanie człowieka
może realizować się tylko na podstawie wolności. Kościół w
swojej wizji opiera się na tradycji judeochrześcijańskiej, która
jest przekonana, że człowiek został stworzony do wolności i
przez wyraża się cała jego osobowość. Tym się różni od
wszystkich innych stworzeń na ziemi. To stanowi podstawę jego
godności. Dzięki niej może stać się partnerem dialogu. W niej
może zaistnieć przyjaźń i miłość. Wolność jest gwarantem
człowieczeństwa. Można odebrać człowiekowi wolność zewnętrzną;
można go skuć w kajdany. Nie można natomiast zniszczyć jego
wolności wewnętrznej chyba, że uczyni to on sam. Chrześcijaństwo
stoi na stanowisku, że człowiek jest wolny, ale jego wolność
została zraniona przez grzech. Bowiem wolność w tym ujęciu jest
nie tylko psychologiczną możliwością wyboru, ale przede
wszystkim możliwością samorealizacji człowieka. Wolność
utożsamia się ze szczęściem. Im bardziej szczęśliwy tym bardziej
wolny. Człowiek im bardziej wolny tym bardziej spełnia się.
Dlatego każde uniemożliwienie tej samorealizacji jest
zniewoleniem. To nie oznacza jednak, że jego wolność przychodzi
z zewnątrz. Doświadczenie wolności jest procesem wewnętrznym i
przynależnym do danej osoby ludzkiej.
Wezwanie „to pójdź” jest konsekwencją wyboru. Wolność nie jest
czymś statycznym. Jest dynamicznym procesem, w którym zarysowuje
się perspektywa przyszłości i związana z nią nadzieja. Okazuje
się w ten sposób, że wolny wybór jest konieczny dla rozeznania
sensu życia. Człowiek odkrywa sens, ale także go buduje. W ten
sposób wolność przestaje być aktem jednostkowym, błyskiem
chwili, oderwanym od życia doświadczeniem, a zostaje
wkomponowana w cały proces dojrzewania człowieka.
Charakterystyczne dla obecnego czasu jest upojenie wolnością.
Czy czasem we współczesnym zagadnieniu tolerancji nie ocieramy
się o ten rodzaj alienacji? Tolerancja potrzebuje pytania o
sens.
Ostatni człon słów ewangelicznych jest jasno zarysowanym sensem.
„Pójdź za Mną” to znaczy za Jezusem Chrystusem. Chodzi o wybór
fundamentalny. Nie przekreśla to różnorodności dróg osobistych;
jednak wszystkie one spotykają się na jednej drodze prawdy.
Poszukiwanie szczęścia na drodze wolności może dokonać się tylko
w osobie Jezusa z Nazaretu. Ktoś powie, że te słowa wzajemnie
się wykluczają: „wolność” i „tylko”. Chrześcijaństwo określa
taką sytuację pojęciem „paradoksalny”. Całe chrześcijaństwo jest
paradoksalne. To znaczy, że może zostać stworzona synteza między
elementami w ludzkim ujęciu sprzecznymi. Paradoks określa
bogactwo i tajemnicę życia. To, co zazwyczaj określa się jako
niemożliwe we współistnieniu, może wzajemnie sobie służyć.
Można zatem ostatecznie wyrazić istotę powołania człowieka przez
wolność sumienia. W nim rozgrywa się każdy wybór człowieka. Z
drugiej strony szacunek dla wolności sumienia jest podstawą
„chrześcijańskiej tolerancji”.
4. Jak wychowywać do wolności?
Z tej refleksji wynika jeden podstawowy wniosek. Mianowicie,
tolerancja w ujęciu chrześcijańskim jest rozumiana jako prawo do
wolności i jako szacunek dla wyboru sumienia.
Jednak rodzi to w konsekwencji pytania. Czy zatem jakaś
wspólnota ma prawo do wychowywania drugiego człowieka? Jeśli
przyjmujemy wolność to może trzeba pozostawić każdego z jego
wyborami i w żaden sposób nie ingerować, nie wpływać na kształt
jego życia. Jednak w konsekwencji musielibyśmy stworzyć dla
każdego osobną planetę. Dostatecznie, bowiem wiemy, że osobiste
wybory nie są bez znaczenia dla całej wspólnoty. A jeśli
wychowanie to nie może ono polegać tylko na tym, by likwidować
stres związany ze spotkaniem z odmiennym stylem życia. W
ostateczności sprowadza się to sytuacji ukazanej powyżej.
Efektem może być tylko chaos lub rozbicie społeczne.
Istnieje wzajemna relacja między jednostką i wspólnotą. Od
zawsze człowiek przyjmował konieczność wychowania młodego
pokolenia. Wynikało to z troski o to, by pomóc drugiemu
człowiekowi w poszukiwaniu szczęśliwego życia. Ideałem
społecznym, do którego zawsze dążono, a jednocześnie nigdy go w
pełni nie osiągnięto, jest szacunek dla każdego człowieka.
Wychowanie do tolerancji według chrześcijan jest wychowaniem do
wolności. Wydaje się, że jest to perspektywa o wiele szersza i
głębsza, obejmująca całego człowieka. Reguluje bowiem nie tylko
zewnętrzne relacje lecz również wnętrze człowieka. Na czym zatem
polega to wychowanie?
Powiedziane zostało wyżej, że każdy ma prawo do wolności
sumienia. Nie jest to bynajmniej pochwała subiektywizmu.
Sumienie jest, bowiem, według chrześcijańskiej koncepcji, nie
tylko odczuciem osobistym, ale przede wszystkim obiektywną
wartością wpisaną w naturę człowieka. Jest jakaś prawda
sumienia. Oznacza to, że człowiek ma podwójny obowiązek
postępowania według własnego sumienia i jednocześnie formowania
tegoż sumienia. Nie prawo zewnętrzne, ale głos sumienia ma być
motywacją postępowania. Ale rolą prawa zewnętrznego jest
kształtowanie indywidualnego sumienia. Taka jest też rola
wychowawców.
Są trzy podmioty wychowujące sumienie. Najpierw każdy rodzi się
w określonej tradycji. To ona przekazuje doświadczenie
poprzednich pokoleń. Jeśli historia jest nauczycielką życia to
znaczy, że można mieć nadzieję na niepowtarzalnie tych samych
błędów i korzystanie ze sprawdzonych dróg do szczęścia. Potem
przychodzą wychowawcy, którzy mają doprowadzić młodego człowieka
do progu dojrzałości i odpowiedzialności. Mają mu pomóc w tym,
żeby zrealizował się jako człowiek, jako mężczyzna lub kobieta,
w sensie fizycznym, psychicznym i duchowym; by umiał podejmować
własne decyzje. Taki jest cel wychowania. W końcu sam człowiek
poprzez własne życiowe doświadczenie jest w stanie krytycznie
podejść do świata i ocenić bieg rzeczy według kryterium
przydatności i pożyteczności dla szczęścia osobistego. Tak
kształtowane sumienie zbliża się do prawdy i pozwala na
realizacje osobistego szczęścia.
Możemy, zatem zauważyć, że chrześcijańska wizja nie zgadza się
na tolerancję rozumianą jako obojętność wobec człowieka. Jest
raczej podwójną troską o dobro człowieka. Jest troską o całą
wspólnotę ludzi, o jej ład społeczny i możliwość rozwoju. Jest
także troską o każdą jednostkę, by doświadczała poczucia
bezpieczeństwa oraz by mogła się rozwijać w wolności sumienia,
tak, aby dojść do szczęśliwego życia. Jedno domaga się drugiego.
Nie będzie szczęśliwej jednostki, jeśli nie będzie bezpiecznej
wspólnoty. Ale nie będzie też dobrej wspólnoty bez wolnego
zaangażowania jednostki. Dlatego dyskusja o tolerancji nie może
być jednostronnym spojrzeniem. Jest to zadanie trudne, ale
podjęcie go jest koniecznością dla szukania pokojowego
współistnienia ludzi.
|
|