|
Bogusław Sałej
Członek Zarządu Zjednoczenia Łemków
w Gorlicach
Czym dla przedstawicieli mniejszości narodowej, etnicznej,
wyznaniowej jest tolerancja; jak wychowywać do tolerancji
U przedstawiciela mniejszości, działacza organizacji
mniejszościowej, pojęcie tolerancji przywołuje na myśl pożądany,
możliwie idealny stan spraw swojej grupy. Takie wyobrażenia
pojawiają się u ludzi doskonale rozumiejących swe położenie -
skazanych na życie w obcym otoczeniu. Wiemy, że z natury rzeczy
jesteśmy wyjątkiem, więc problemem, kłopotem.
W takiej sytuacji tolerancję postrzegamy jako pożądany przez nas
sposób traktowania przez otoczenie: szkołę, parafie, media,
autorytety nauki twórców kultury, wreszcie – urzędników
samorządowych, administrację rządową, polityków. Stosunek, który
daje mniejszościom szansę trwania w swej tożsamości.
Oczekiwałbym pewnej empatii ze strony elit z natury swego
zawodu, powołania zobowiązanych do pewnej wrażliwości
(nauczycieli, księży, twórców), uświadomienia i zgody co do
tego, że już z założenia jest nam ciężko, że podlegamy
nieuchronnym determinacjom – utracie tożsamości. Już samo
zmaganie z presją codzienności w zachowaniu swej tożsamości i
przekazaniu jej dzieciom i wnukom, nosi znamiona heroizmu. Jeśli
bowiem zamiast zrozumienia spotyka nas podejrzliwość, to z
naszej strony dominuje poczucie obcości we własnym, przecież,
społeczeństwie, poczucie zagrożenia, postawy zamknięte, niekiedy
upokarzający kamuflaż, albo rezygnacja ze swej wiary, języka,
kultury.
Oczekuję zatem uświadomienia, że jakikolwiek pochopny,
wypowiedziany publicznie oskarżycielski lub tylko deprecjonujący
głos, który by utwierdzał negatywny stereotyp – głos czy to
polityka, czy dziennikarza, a szczególnie autorytetu, jest
narzędziem dla nas strasznym, ślepą bronią zawsze chyba
niewspółmierną do najpoważniejszych nawet zagrożeń ze strony
mniejszości.
Pragnę w tym miejscu zastrzec, że znam i poruszam się tylko w
warunkach naszego kraju. Uwagi dotyczą sytuacji mniejszości
żyjącej w rozproszeniu (znaczy to też, że jej członkowie w
żadnej sytuacji publicznej nie stanowią znaczącej grupy, z
reguły są pojedynczymi osobami), bywa, że grupy stygmatyzowanej,
pozbawionej znaczącej opieki państwa swego narodu, lub w ogóle
pozbawionej swego narodowego państwa.
Bycie sobą, przyznawanie się do swej odmienności w szkole jest
niejednokrotnie potężnym wyzwaniem. W moich czasach licealnych
przerastającym siły większości mych łemkowskich rówieśników.
Dzisiaj jest z tym o niebo lepiej, ale daleko od modelowego
stanu tolerancji.
Obecność ucznia narodowości mniejszościowej jest wyzwaniem dla
szkoły – rówieśników i, oczywiście, nauczyciela. Historyczne
mniejszości umieją się dzisiaj kamuflować, stosować mechanizmy
ochronne, ale jest to zawsze przynajmniej frustrujące, jeśli nie
bolesne i upokarzające. Taki sposób funkcjonowania członków
mniejszości w społeczeństwie, w tym w społeczności szkolnej,
jest dla tego społeczeństwa poważnym zubożeniem - utratą szansy
poznawczej i edukacyjnej.
Jeżeli rezultaty spisu powszechnego wykażą, że mniejszości
narodowych w Polsce prawie nie ma, że z pewnością nie ma ich u
nas w szkole, w mieście, w naszej gminie, w regionie, że to nie
jest zatem nasz problem, wtedy namawiałbym do czujności. Bardzo
możliwe, że jednak są. Warto z tego skorzystać, bo nauczenie –
wyposażenie młodego człowieka w podstawową dziś umiejętność
społeczną: partnerskiego obcowania z człowiekiem innej kultury,
języka i wyznania jest - niewiele, mam nadzieję, przesadzam -
umiejętnością porównywalną ze znajomością języków (po angielsku
rozmawia się nie tylko z Anglikami, ale też z Rosjanami,
Rumunami, Arabami), zasad ekonomii, obsługi komputera.
Myślę, że nie mniej ważne niż umieszczenie w programach
nauczania wiedzy o kulturze mniejszości narodowych jest
przygotowanie pedagogów do radzenia sobie z obecnością w szkole
ucznia – małego lub młodego człowieka - odmiennego etnicznie czy
wyznaniowo. Trudna umiejętność reagowania na przejawy
odtrącenia, szykanowania przez rówieśników – przeżyć bardzo
głębokich dla małych dzieci, a nie mniej zapewne dotkliwych i
dla młodzieży.
Wiem, że proponowana przeze mnie na początku wystąpienia empatia
jest w praktyce rzadka. Mniejszości tez mają z nią problemy.
Jako Ukraińcowi stosunkowo łatwo jest mi wczuć się w sytuację
Litwina, Słowaka, Niemca, znacznie trudniej zrozumieć Żyda,
Muzułmanina czy Roma.
Tych z Państwa, którzy chcą do tolerancji wychowywać i
realizować ją również w stosunku do żyjących między nami
przedstawicieli innych narodowości i religii ośmielam się mimo
to namawiać do spróbowania.
|
|