Emocje w konflikcie - czy są nam do czegoś potrzebne?
Katarzyna Drzewiecka-Tymkiewicz
nauczyciel-konsultant
e-mail:
Zarówno uczniowie, jak i dorośli pytani, z czym kojarzy im się słowo konflikt, w większości wymieniają skojarzenia mające negatywną konotację i niosące duży ładunek nieprzyjemnych emocji. Dopiero zapytani o to, czy wierzą, że z konfliktu może wyniknąć coś pozytywnego, mówią o rozwoju, samopoznaniu, satysfakcji z pomyślnego rozwiązania, "oczyszczaniu atmosfery", budowaniu relacji i przyjemnych emocjach, które towarzyszą nam, kiedy uda się rozwiązać konflikt w konstruktywny sposób. Co powoduje, że pierwsze skojarzenia, które nam się nasuwają są raczej negatywne? Prawdopodobnie to, że konfliktowi zawsze towarzyszy spory ładunek emocji, z którymi trudno jest nam sobie poradzić. Czemu emocje pojawiające w konflikcie są dla nas zwykle nieprzyjemne? Ponieważ nierozerwalnie łączą się z niezaspokojonymi potrzebami.
Czy w takim razie emocje w ogóle są nam w konflikcie do czegoś potrzebne? Czy łatwiej byłoby nam, gdyby ich nie było? Otóż nie. Emocje są niezbędnym elementem procesu komunikacji, pozwalają nam też zachować kontakt ze swoimi potrzebami, sygnalizują, czy sytuacja, w której się znaleźliśmy jest dla nas korzystna, czy nie. Aby lepiej tą zależność zrozumieć, można się posłużyć analogią do fizycznego bólu. Być może byłoby nam przyjemniej, gdybyśmy go nie odczuwali, ale czy moglibyśmy wtedy bezpiecznie przeżyć? Ból sygnalizuje nam, że z naszym ciałem dzieje się coś niedobrego. Pozwala nam podjąć decyzję o działaniu, coś zmienić. Podobnie emocje w komunikacji pełnią funkcję informacyjną. Są nam potrzebne.
Jednak zapewne zgodzimy się co do tego, że są sytuacje, kiedy emocje w konflikcie zaczynają przeszkadzać. Zależy to od ich natężenia oraz sposobu w jaki je uzewnętrzniamy. Radzenia sobie z emocjami w konflikcie można się nauczyć. Warto też w tym zakresie wesprzeć naszych uczniów. Możemy to robić na wiele sposobów, np. będąc dla nich przewodnikiem i wzorem.
Zacznijmy więc od siebie i idąc za radą twórcy komunikacji empatycznej skorzystajmy z pięciu pomocnych kroków:
- Zatrzymaj się – weź głęboki oddech.
- Wychwyć negatywny osąd na temat drugiej osoby, który pojawia się w Twoich myślach; jeśli Ci się nie uda wróć do punktu 1.
- Rozpoznaj i nazwij swoje emocje.
- Nie pozwól na nadmierny wzrost emocji – wyraź je w konstruktywny sposób.
- Powiedz czego potrzebujesz.
Możemy też wspomóc naszych uczniów w tym zakresie towarzysząc im w rozwiązywaniu codziennych konfliktów koleżeńskich.
Jeśli umówimy się, że natężenie emocji możemy ocenić na skali od 1-10, to można przyjąć, że natężenie 1-4 sprzyja prawidłowej komunikacji. Pozwala, aby proces komunikacji między dwiema (czy więcej) osobami się toczył. Możemy wtedy swobodnie się komunikować. Jeśli natomiast nauczyciel/wychowawca pomaga rozwiązać konflikt uczniom, na tym etapie (emocje uczniów od 1 do 4) nie powinien w żaden sposób przeszkadzać im w swobodnej wymianie myśli. Może jedynie używać aktywnego słuchania: potakiwać, kiwać głową na znak, że słucha, utrzymywać kontakt wzrokowy. Dajemy uczniom "zielone światło".
Stan pomiędzy 5 a 7 to taki moment, kiedy powinna nam się włączyć żółta lampka ostrzegawcza. Emocje zaczynają przybierać na sile. Starajmy się wtedy ustrukturalizować rozmowę, nadać jej odpowiednie ramy i tempo np. dokonując podsumowania dotychczasowych wypowiedzi – to spowolni tempo u rozmówców i nieco opadną emocje. Możemy też sparafrazować wypowiedzi, dopytać, czy właściwie rozumiemy.
Emocje powyżej 7 to już stan, który znacznie zakłóca lub wręcz uniemożliwia konstruktywną komunikację. Strony często zaczynają wtedy łamać zasady, na które się umówiliśmy np. dotyczące kultury wypowiedzi, uważnego słuchania itp. To czas na to, że dać im "czerwone światło". Zdajemy wtedy krótkie pytania, najlepiej zamknięte, wymagające odpowiedzi "tak" lub "nie". Odwołujemy się do ustalonych na początku zasad. Ewentualnie robimy krótką przerwę. Czasem trzeba odłożyć dalszą rozmowę o kilka godzin albo nawet dzień czy dwa.
Dzieciom brakuje umiejętności w zakresie identyfikowania, nazywania i wyrażania emocji w konstruktywny sposób a także subiektywnej oceny ich natężenia ale możesz je wspomóc w tym zakresie. Rozmawiaj z nimi jak najwięcej o tym, co pozwala człowiekowi poznać, że odczuwamy emocje (sygnały z ciała, mimika), twórzcie listy emocji tak aby poszerzać ich zasób słów w tym zakresie, powieście w sali "termometr uczuć" ze skalą od 1 - 10 i kolorami zielonym, żółty i czerwonym (zgodnie z powyższym opisem) i używajcie go na co dzień. Przyzwyczajaj swoich uczniów do tego, że mówienie o emocjach (również tych nieprzyjemnych) jest naturalne i pomaga w komunikacji i zaspokajaniu ważnych potrzeb. Rozmawiajcie też jak najwięcej o tym, które sposoby radzenia sobie z emocjami i wyrażania ich są konstruktywne.
Prowadząc tą "emocjonalną edukację" pamiętaj też, że nie ma dobrych i złych czy pozytywnych i negatywnych emocji. Możemy je tylko określać jako przyjemne (kiedy nasze potrzeby są zaspokojone) i nieprzyjemne (kiedy nasze potrzeby nie są zaspokojone). Mamy prawo odczuwać wszystkie bez wyjątku, tylko niektóre formy ich wyrażania są nieakceptowalne. I to jest dla nas obszar do pracy wychowawczej.
Katarzyna Drzewiecka-Tymkiewicz