Szkoła Teatru dla Nauczycieli
Przebudzenie wiosny
W dniu 11 maja 2013 roku w Teatrze Rozrywki odbyło się niecodzienne spotkanie ludzi teatru, edukacji i specjalistów zajmujących się edukacją seksualną oraz z rozwojem psychoseksualnym dzieci i młodzieży. Pomysł na opisywane przedsięwzięcie i debatę po spektaklu narodził się przy okazji wspólnej inicjatywy Teatru Rozrywki w Chorzowie i Regionalnego Ośrodka Metodyczno-Edukacyjnego Metis w Katowicach, jaką jest Szkoła Teatru dla Nauczycieli. Dyrektor Teatru Pan Dariusz Miłkowski podczas jednego ze spotkań podjął temat trudnej promocji jednej ze sztuk. Pani Dyrektor ROM-E Metis Bożena Bucka mówiła o trudnym problemie wychowania seksualnego. Okazało się, że te dwa zagadnienia mają wspólny mianownik, bo sztuka, o której mowa to musical na podstawie dramatu Franka Wedekinda "Przebudzenie wiosny" ukazująca kontrowersyjne treści dotyczące dojrzewania młodego człowieka. Powstał pomysł, aby posłużyć się spektaklem i podyskutować w gronie specjalistów o problemie. I tak się też stało.
Do panelu dyskusyjnego zaproszono: dr hab. n. med. Agnieszkę Drosdzol (Katedra Zdrowia Kobiety, Śląski Uniwersytet Medyczny), Grażynę Skirmuntt (ZSO nr 12 w Zabrzu), Annę Szczegielniak, Justynę Trukawkę, Natalię Pawełczyk (IFMSA Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny Katowice), Kamila Wyszkowskiego (dyrektor biura UNDP, organizacji ONZ-owskiej), dr. n. med. Marka Beniowskiego (Szpital Specjalistyczny).
Po spektaklu, nagrodzonym gromkimi brawami, goście zgromadzili się na widowni, a w ławkach będących częścią scenografii zasiedli zaproszeni do dyskusji eksperci oraz... aktorzy, których przed chwilą widzieliśmy na scenie.
By zapoznać gości z dylematami nastolatków, w tym gimnazjalistów, otwierający dyskusję konsultant ROM-E Metis Tomasz Wojtasik zacytował parę pytań z listów nadesłanych do Grupy Edukatorów Seksualnych "Ponton": "Czy kobieta może zajść w ciążę, będąc już w ciąży?", "Czy zastosowanie dwóch prezerwatyw naraz jest skuteczniejsze?", "Witam. Zaszłam w ciążę i nie wiem, co zrobić. Nie skończyłam jeszcze szkoły. Jestem w gimnazjum, czy przez to mogę być wyrzucona ze szkoły?" itp.
Nawet przy założeniu, że część tych pytań to prowokacyjny wygłup, doświadczenie uczy, że każda prowokacja ma coś na celu... Po lekturze wywołującej zarówno uśmiech, jak i lekką konsternację, jako pierwszym, głos oddano młodziutkim odtwórcom ról, którzy bardzo emocjonalnie opowiadali o przygotowaniach do spektaklu, o odwoływaniu się do własnych, bardzo osobistych doświadczeń, kiedy jako nastolatkowie "dotknięci" pierwszą miłością, czuli motylki w brzuchu i kołatanie serca. O własnym postrzeganiu świata, który dla nastolatków jest prosty: my i oni.
Po stronie ekspertów głos w dyskusji zabrała jedna z uczestniczek debaty, doradca metodyczny i nauczyciel biologii, Grażyna Skirmuntt, która podzieliła się wrażeniami na temat sztuki. Powiedziała, że jeśli opieramy się tylko na faktach, to owszem jest w sztuce nagość, niechciana ciąża, kazirodztwo, aborcja, samobójstwo i seks. I po wysłuchaniu tak esemesowego przekazu każdy rozsądny człowiek na pewno nie poleci jej młodzieży. Dopiero obejrzenie spektaklu może zweryfikować to zdanie. Może, ale nie musi.
Ci, którzy widzieli spektakl, przekonują się bowiem, że wszystkie kontrowersyjne treści są przedstawione w sposób przewrotny, dyskretny, poetycki lub zabawny, a nawet groteskowy. W sposób, który przestaje bulwersować treścią, bo fascynuje swą formą. Nawet dosyć dosłowna scena miłosna, jest przerwana w trakcie jej trwania na zasadzie stopklatki, a po przerwie dopiero wznowiona w tym samym momencie. Budzi to śmiech i jednocześnie z tej dosłowności ją odziera. "Przebudzenie wiosny" trzeba więc po prostu zobaczyć, nie tylko żeby się wzruszyć, ale żeby przypomnieć sobie, jak to było, kiedy mieliśmy naście lat. A to przypomnienie być może da nam możliwość znalezienia wspólnego języka z dojrzewającym u naszego boku nastolatkiem, który przeżywa dylematy, jakich może już nie pamiętamy. To odwołanie się do własnych emocji z okresu dojrzewania wydaje się największą wartością tej sztuki.
Wiele wątpliwości, co znalazło ujście w dyskusji z publicznością, zajęła kwestia, do kogo tak naprawdę ten spektakl jest adresowany. Zdania uczestników debaty były mocno podzielone: od opinii, że na pewno nie wzięliby na spektakl młodzieży gimnazjalnej, po opinie, że właśnie obejrzenie go może być idealną lekcją seksualności dla młodych ludzi. Odezwały się głosy, że nagromadzenie w jednej sztuce tylu trudnych tematów może być nie do zniesienia dla młodego człowieka o bardzo dużej przecież wrażliwości i nie do końca ukształtowanym charakterze. Że na poziomie gimnazjum jest młodzież zarówno zbyt świadoma swej seksualności jak i taka, która emocjonalnie jest jeszcze bardzo daleko od tych spraw. Obudziły się też obawy, czy aby wszyscy rodzice chcą, żeby ich dzieci były uświadamiane w ten sposób. Były zdania, że młodzież powinna go oglądać, ale dopiero po odpowiednim przygotowaniu jej do tego, po rozmowie i po dyskusji, co będzie się działo na scenie.
Do takiego sądu przychyliła się jedna z "dorosłych" aktorek spektaklu, grająca matkę głównego bohatera, dzieląca się z nami osobistą refleksją dotyczącą tego, że na sztukę zaprowadziła własną, wówczas 14-letnią córkę, co dało impuls do szczerej rozmowy dwóch kobiet.
Kontrowersje wśród publiczności budził fakt, że w sztuce nie ma ani jednej pozytywnej dorosłej postaci. Te, które są, używają przemocy, są autorytarne czy słabe, co maluje świat przedstawiony w czarno-białych barwach. Taka pozbawiona nadziei, jeśli chodzi o autorytety, wizja, każe się zastanowić, czy takimi treściami karmić młodych. Z drugiej strony, co zauważyli młodzi aktorzy grający w sztuce, to świat 14-taka, który właśnie w ten sposób postrzega sposób dorosłych, jako opozycjonistów, zawsze będących po drugiej stronie barykady. Pamiętać też należy, co padło na początku spotkania z ust Dyrektora Teatru, że spektakl ma 120 lat i pewne rzeczy, m.in. świadomość dorosłych, dotycząca wychowania dzieci, mocno się od tej pory zmieniła.
Sztuka była jednak przede wszystkim inspiracją do dyskusji na temat świadomości seksualnej nastolatków, która w naszym kraju pozornie jest tylko wysoka. Takie błędne wyobrażenie wynika z dostępności młodych ludzi do wszelkiego rodzaju informacji na temat seksu, z drugiej strony nie są to fachowe informacje i nie uwzględniają dylematów młodych ludzi. Dodatkowym kłopotem jest brak źródła tych informacji. Rodzice nie potrafią rozmawiać z dziećmi o seksie, bo... sami mają kłopot z komunikowaniem własnych potrzeb i problemów w tej sferze. A szkoła z różnych względów też nie zawsze staje na wysokości zadania. Ogólnie więc kwestia świadomości swej seksualności, a co za tym idzie również braku świadomości jest bardzo niska.
Gorącą dyskusję pięknie podsumował Pan Krzysztof Bednarek z WOM-u, który – nawiązując do potrzeby szybszego i skuteczniejszego uświadamiania młodych ludzi – przytoczył buddyjską opowieść o tym, że wokół klasztoru spalił się las. Uczniowie, którzy przybiegli do Mistrza, usłyszeli, że trzeba wobec tego zasadzić nowy. Ależ Mistrzu – odpowiedzieli – las rośnie tysiąc lat. A mistrz na to – To musimy się pospieszyć!
Beata Cielecka
fot. Artur Wacławek (Teatr Rozrywki), Beata Cielecka (ROM-E Metis w Katowicach)