Organizując warsztaty kaligraficzne w Tyńcu nie byliśmy pewni czy zbierze się dostateczna liczba uczestników. Obawialiśmy się, że będzie warsztat zbyt specjalistyczny, by zebrało się aż 20 osób. Tymczasem okazało się, że propozycja będąca połączeniem wycieczki w piękne miejsce, z przydatnymi w pracy nauczyciela warsztatami, uczącymi czegoś nowego i możliwością spotkania z mnichami, to strzał w dziesiątkę

Do Tyńca przyjechaliśmy godzinę przed czasem, więc mieliśmy sposobność posilić się przed zajęciami pysznymi ciastami i napić się przeróżnych rodzajów świetnie parzonej kawy. Potem zaproszono nas do niedawno otwartego skryptorium, gdzie zasiedliśmy przy takich samych pulpitach, przy jakich pracowali średniowieczni mnisi. Każdy pulpit zaopatrzony był w ładnie zaostrzone gęsie pióro oraz napełniony atramentem kałamarz będący kawałkiem zwierzęcego rogu. W tajniki kaligrafii wprowadziła nas pani Barbara Bodziony, historyk sztuki, absolwentka Wyższego Europejskiego Instytutu Iluminacji i Manuskryptów w Angers we Francji, która zaczęła lekcje od pokazania nam jak wyglądał średniowieczny pergamin. A tu niespodzianka: wcale nie był to materiał miły w dotyku i plastyczny – przypominał raczej cienką warstwę sprasowanego plastiku, z którego można było zeskrobywać literki, co też czynili mnisi ukazywani na średniowiecznych miniaturach z nożem w ręku i gęsim piórem w drugiej ręce. Dodajmy od razu piórem (stosiną) pozbawionym promieni, które przypominało po prostu zwykły zaostrzony patyczek. Okazało się też, że nie wszystkie pióra wyrwane spod ptasiego ogona nadają się na artykuły piśmiennicze! Te, którymi my się posługiwaliśmy przyjechały do nas aż z Pomorza!

Styl pisma, jaki ćwiczyliśmy zwie się "karoliną" i pochodzi z 9 wieku, z czasów reformy piśmienniczej Karola Wielkiego. Karolina jest kaligraficznym przedszkolem, jest przejrzysta, każdą literę pisze się osobno i dosyć szybko. To tyle teorii, bo w praktyce okazało się, że pisanie gęsim piórem wcale nie jest takie łatwe. Trzeba nabrać odpowiednio dużo atramentu, trzymać pióro po odpowiednim kątem, zadbać o nacisk na papier i proporcję liter. Litera "g" (pisana na 4 ruchy) okazała się tą, która pokonała wszystkich, ale do najłatwiejszych też nie należały litery: "s", "m", czy "w".

W trakcie warsztatów musiałyśmy nauczyć się cierpliwości, umiejętnie się skoncentrować i postarać się być bardziej uważnym niż w normalnym życiu. U dzieci, które ćwiczą kaligrafowanie rozwija się koordynacja wzrokowo-ruchowa, wyobraźnia i kreatywność. Kaligrafowanie sprawia niezwykłą przyjemność i satysfakcję, osobie piszącej. Bowiem osoby bazgrzące jak kura pazurem, do których i ja się zaliczam, były w stanie zostawić na kartce całkiem kształtne formy!

 

Po zajęciach udaliśmy się na zwiedzanie średniowiecznego klasztoru: weszliśmy do kościoła, pochodziliśmy po krużgankach, posłuchaliśmy o jego ciekawej historii. Po zjedzeniu smacznego obiadu w prawdziwym klasztornym refektarzu, pełne nowej energii, zostałyśmy zaproszone na krótką prezentację działań klasztoru. Tyniec jako jedyny klasztor w Polsce, co stanowi pewien ewenement, prowadzi działalność edukacyjną i to wcale nie epizodyczną. Są w nim urządzane comiesięczne imprezy rodzinne, np. męskie podchody, warsztaty dla niewidomych czy warsztaty dotyczące historii opactwa. Benedyktyni zapraszają do siebie dzieci, młodzież i dorosłych, co można sprawdzić pod poniższym linkiem:

www.benedyktyni.eu/?page_id=126

A potem nastąpiła bardzo niezwykła część naszej wizyty w klasztorze, najbardziej osobista, bo rozmowa z ojcem Andrzejem, człowiekiem pełnym radości życia i mającym rewelacyjne poczucie humoru. Ojciec, będący w klasztorze od 4 lat, opowiadał nam o swojej drodze życiowej od księdza do mnicha-benedyktyna, o bardzo dziwnym powołaniu, o swoich ludzkich rozterkach w czasie życia we wspólnocie, o dniu pracy i modlitwy mnicha, który wie, że całe życie spędzi w klasztorze. Aż żal, że takie spotkanie nie mogło potrwać całe popołudnie...

opracowała Beata Cielecka

Opublikowano 22 maja 2012

Oceny: 5 / 4 głosów

Kiepski Bardzo dobry

Wróć